środa, 22 sierpnia 2012

Marszowice


Upał, w mieście odczuwalny jeszcze bardziej przez nagrzane betonowe i asfaltowe powierzchnie, poprzez spadek prędkości wiatru czy wilgotności powietrza. Nazywa się to miejska wyspa ciepła. Komu w takim momencie przez myśl nie przechodzi jedno, żeby być właśnie nad wodą - rzeka, jezioro nawet strumyk - w zasadzie obojętne. Wejść, brodzić po kolana w kojącej chłodnej wodzie.

Muchóweczka, kamizelka i buty do wody. Tyle wystarczy. Raba koło Marszowic, blisko i ładnie. Na miejscu jestem dość szybko. Woda wygląda pięknie, niska ale czysta. Zakładam buty, kamizelkę i kapelusz, czym prędzej wchodzę do wody. Stoję tak po kolana patrze w lewo, patrze w prawo w poszukiwaniu wyskakujących pstrągów, oczkujących lipieni, kleni które często przy samym przeciwległym stromym brzegu skubały jakieś małe żuczki, czy nawet stada płochliwych jelców wygrzewających się na płyciźnie. Stoję tak w tej wodzie, prąd wody obija się z jednej strony nóg z drugiej zaś robiąc dynamiczne zawirowania. Myślę sobie kurcze jak pięknie, pewnie tam tomka w hucie już skręca, że nie pojechał... pi pi pi pi - sms. Od kogo? od Tomka: "Biero?". W tym momencie wróciłem do świata żywych, zorientowałem się, że stojąc tak w tej wodzie zapomniałem z samochodu wyciągnąć wędki.

Dobrze, że przynajmniej ją wziąłem, bo zdarzyło się razu pewnego, jak pojechaliśmy z Tomkiem też w okolice Marszowic, że stał cały czas koło mnie i mi mówił "tu rzuć", "tam oczko widziałem", "daj na chwile", "no weź daj":)

Jelec z pod samego brzegu
Szedłem w gorę rzeki, cały czas rzucając potencjalne miejscówki. Nic nie wychodziło do suchej. W oddali widziałem już początek, a raczej końcówkę płani, na której lubię łowić. I tak ze 100 metrów widziałem dwa piękne oka. Idąc coraz wyżej z pod nóg ospale uciekło mi coś większego tylko grzbietami lekko zawadzając o powierzchnię wody. Czym byłem bliżej miejsca gdzie wcześniej coś oczkowało, woda stawała się bardziej martwa, a spoglądając paręnaście metrów w dół znowu ożywała. Przy takiej czystej wodzie ciężko je podejść. Wystarczy lekko zaburzyć idealna taflę wody aby ryby na parę minut przestały się pokazywać.

Spora 4cm Jętka
Po widzie pływały co chwilę piękne czerwcowe jętki, miały parę cm nie dziwie się, że ryby nie żerują jakoś bardzo skoro mają takie rarytasy podane jak na talerzu. Słońce zaszło za drzewa, czym robiło się ciemniej ryby nie były już takie płochliwe. Małe pstrążki w stadach zbierały się w pobliżu brzegu. Dopiero 4 mucha zadziałała, małe CDC w naturalnym kolorze na haczyku 16. Drugi rzut i ciągnąłem już małego pstrążka. Miał coś koło 20cm ale był gruby jak karp. Drugą rybą okazał się podobnej wielkości lipionek, trzeci był znowu pstrążek, ten sam rocznik. Jeszcze parę mi wyszło, ale albo źle podcięte, albo raczej brawura młodych pstrążków, które tak bardzo by chciały ale nie trafiają w moją muchę.

Z między drzew wyszła i koło samochodu stanęła sarenka, chyba chciała mi powiedzieć, że już starczy. Zniknęła susem w gąszczu jak tylko się ruszyłem. Warto było, nawet te dwie godziny i trzy małe szkuty, ale w wodzie. W przyszłym roku znowu je złowię, jak będą większe i grubsze - jak karpie.



Grubiutki pięknie ubarwiony pstrąg