Dalsza część tej historii może być bardzo różna. Gorzej jeśli to pierwsza i ostatnia ryba tego dnia. Nam zdarzyło się już to nie raz. Co wtedy myślę?? Tak, czasem przychodzi myśl: "Co ja tu do cholery robię. Rzucam ten sport!" Frustracja to niewystarczające określenie w takich sytuacjach. Wszystkie zewnętrzne czynniki logicznie wskazują na to, że te cwane ryby po prostu MUSZĄ brać. Będąc tak przygotowanemu i posiadającemu wieloletnie doświadczenie ryby same powinny wychodzić na brzeg! - no może się rozpędziłem- ale przynajmniej kilka głupich wszędobylskich suchodupców i płotek powinno dać się złowić - a jednak dzieje się inaczej...
W takich chwilach nie pozostaje nam nic innego jak kontemplacja natury i korzystanie z pięknego, wolnego dnia wygrzewając się w słoneczku, oddychając czystym powietrzem i słuchając radosnych ptasich świergotów. Czasem chyba trzeba się pogodzić, że i ryba robi sobie wolne od brania i nie skusimy jej nawet najlepszymi frykasami. Tak więc drodzy koledzy i koleżanki wędkarze - odrzućmy nerwy i dajmy odpocząć w takich chwilach sobie, bo przecież m.in. po to przyjechaliśmy na ryby. Oczywiście kije profilaktycznie niech się moczą...bo a nóż widelec uda się napisać cudowne, "medalowe" zakończenie naszej historyjki.
połamania kijów!! :)
Ryba powie Ci wiele:) ale rybie powiesz więcej:p:) udanych połowów:D
OdpowiedzUsuńPozdro bracie! :D
OdpowiedzUsuń