niedziela, 11 marca 2012

Niecierpliwe wyczekiwanie...

          Zima to taki okres, kiedy wędki lądują w garażu, w skrzynce ze sprzętem sprawdzam czego mi brakuje, a na wiszące bezwładnie wodery mogę sobie tylko popatrzeć. Moja wędkarska pasja przechodzi w stan hibernacji...? Tak! To chyba najtrafniejsze określenie  jeśli się o czymś myśli, planuje, marzy, pragnie -  a  nie jest fizycznie możliwe doświadczenie tego. No niby jest jeszcze coś takiego jak wędkarstwo podlodowe - ale jest to dla mnie temat odległy, bo na lodzie łowiłem ze 3 razy i to z mizernymi skutkami, a poza tym zostaje ten element obawy, że lód się po prostu załamie...i w ogóle to nie jest to co lubię.
Syte płocie z Czarnej Orawy
Połów płoci z gruntu
        Jednego zimowego wieczoru naszła mnie refleksja, że takie "życie" wędkarza wyznaczane jest w swoisty sposób przez naturę, przyrodę, następstwo pór roku. Przynajmniej w moim wypadku tak jest. Dlaczego?

       Jest luty, a ja myślę o tym co i kiedy będę łowił. Już wiem, że najpierw pojedziemy na płocie nad Czarną Orawę, bo to wtedy wysokie wody jeziora Orawskiego cofają się do koryta rzeki, a wraz z nimi wchodzi głodna po zimie ryba. 
Hol ryby
Potokowiec 30-stak
       Następnie przyjdzie czas na wiślane i czchowskie klenie i jazie, z gruntu na robaka lub kukurydzę, czy później nawet na spławik z czereśnią. 
         Majowe bolenie na Dunajcu,  w między czasie dojdzie mucha, a z nią pstrągi w Sromowcach na duże, żółte jętki, potem także poszukiwania coraz rzadszego w naszych wodach lipienia.
     Jak już jestem przy maju to nie sposób pominąć oczywiście szczupaka, rzecz jasna wszędzie tam gdzie jest.     
       Letnie, wakacyjne miesiące zwykle spędzam rekreacyjnie poszukując żerujących leszczy, linów, wdzięcznych wzdręg, szczupaków czy okoni, właściwie wszystkiego co można wówczas złowić. 
Całkiem ładny linek
Kamil z ładnym sandałem
      Wraz z ciepłymi nocami przyjdą wieczorne zasiadki na sandacza, suma i węgorza... i już będzie koniec sierpnia.
  Sezon pewnie jak zwykle zakończymy pod Czchowem szukając jakiś zgłodniałych miętusów czy sandaczy.

w Dunajcu są ładne klenie i bolenie
       Plan piękny, jeszcze liczę, że wplecie się w niego w miedzy czasie jakieś brzany, świnki, karpie, amury czy ambitnie - wyprawę na dorsze... ale nie wszystko jest takie proste. 

charakterystyczny pysk świnki






    Jak już wspomniałem - wędkarzem rządzi natura. Wystarczy ze wiosna będzie ulewna - z połowów w górskich rzekach nici, cofka na wspomnianej już Czarnej Orawie nie będzie wystarczająca i płocie pooglądamy na zdjęciach, a jak jesienią przymkną zaporę czchowską - miętusów nawet się nie powącha.
Na niżówkach ciężko o rybę :(
Powodziowa Wisła to nienajlepsze łowisko ;]

            I tak pełen nadziei na nowy sezon, jak i obaw jaki on będzie, chodzę od okna do okna wyglądając nieśmiało rozwijającej się wiosny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz