Pewnego grudniowego wieczoru do głowy przyszedł mi (jak mi się wtedy wydawało) genialny pomysł. Bez namysłu, bez rozważania plusów i minusów zaplanowanego już wtedy wyjazdu, zacząłem pakować sprzęt do samochodu. Jaki sprzęt? Między innymi: czapkę, szalik, rękawiczki, termos, sznikersa... i wędkę... muchową. W grudniu. Przy -15 stopniach. Fest. Na prawdę, do teraz nie wiem co to był za impuls który, obudził mnie o 4:00 kazał wsiąść do samochodu i jechać 120km do Sromowców nad Dunajec...
Czy coś złowiłem? Na suchą muchę? W grudniu? Przy temperaturze takiej, że szron skrobałem sobie z okularów. A do połowy Dunajca szedłem po cienkim lodzie w poszukiwaniu wody w stanie ciekłym. Próbowałem łowić, jasne, ale sucha mucha, po 10 sekundach zamieniała się w kawałek lodu, a giętka, elastyczna linka po chwili przypominała stalowy drut bez izolacji. Co mnie podkusiło? Sam nie wiem. Jak sobie o to przypomnę to sam w to nie wierze.
Pomijając powyższe fakty, są też pozytywy tej wyprawy, zyskałem cenne doświadczenie. Wiem, że przy 25 centymetrach śniegu na brzegu i 4 centymetrowej tafli lodu w miejscu gdzie powinna być woda, ciężko się łowi tą elitarną dyscypliną wędkarstwa. Ale wiem jeszcze jedno, że wschód słońca, który wtedy zobaczyłem. Parę wodną, która podnosiła się z nad wody, dzięki promieniom słońca które do niej zaczęły docierać. Gra tych barw, z jednej strony uciekająca granatowa noc, z drugiej świetlistą potęgę słońca i nadciągający dzień, a dokładnie po środku, stałem ja i stado jakiegoś fest ptactwa. Będę to wszystko pamiętał, bo takich widoków się nie zapomina. Byłem częścią tego spektaklu, dzięki temu nie myślałem już o kolejnej porażce wędkarskiej, wręcz przeciwnie, byłem w stu procentach usatysfakcjonowany tym czego doświadczyłem. A takiego zakończenia roku życzyłbym każdemu.



fest ptactwo wymiata:D
OdpowiedzUsuńTak, fest ptactwo!:p
OdpowiedzUsuńSpotyka się dwóch przyjaciół. Jeden z nich jest od niedawna żonaty. - Dlaczego nie chodzisz już na ryby? - Żona mi nie pozwala. - Spróbuj zrobić tak jak ja. W piątek przygotowuję sobie sprzęt wędkarski i chowam go w piwnicy. W sobotę rano kiedy wstaję z łóżka, odkrywam kołdrę i patrzę na cielsko mojej żony, i mówię: - I to ma być moja żona? Taki hipopotam? Wtedy zaczyna się awantura, ona wygania mnie z domu, a ja zabieram sprzęt z piwnicy i idę nad rzekę. Wieczorem wracam do domu z rybami, żona jest zadowolna i godzimy się do następnej soboty... Spróbuj tej metody! Świeżo upieczony małżonek przygotował wszystko za radą przyjaciela. Wstaje rano w sobotę, odkrywa kołdrę pod którą śpi naga małżonka i mówi: - A do diabła z rybami!
OdpowiedzUsuńPewnego razu było dwóch wędkarzy.Zawsze jezdzili ze sobą na ryby.Pewnego razu jeden nie przyszedł.Za drugim razem też.I tak kilka razy.Aż pewnego razu przychodzi i drug robi mu wyrzuty:
OdpowiedzUsuń-Czemu cię tyle nie było !!
-Aaaa...ozeniłem się.
-Rozumiem.A ładna ?
-Eeee, nie.
-Hmmm.A bogata ?
-Też nie.
-To czemu żeś sie z nią ożenił ?!
-A widzisz ! (rozpromienia się wedkarz) Bo robaki ma ! :D